Europa Universalis

Parę dni temu do redakcji przybiła paczuszka od firmy CODA ze głośną jeszcze przed premierą grą strategiczną „Europa Universalis”. Ponieważ nasz kolega wciąż jeszcze ją „obrabia”, pozwolę sobie przypomnieć wam, cóż to jest za program i dlaczego należy zwrócić na niego uwagę.
Otóż EU jest strategią czasu rzeczywistego, lecz znacznie bliższą statycznej „Civilization 2” niż zręcznościowemu „Starcraft”. Opowiada o 3 stuleciach rozciągających się pomiędzy odkryciem Ameryki przez Krzysztofa Kolumba w 1492 roku a rozpoczęciem się epoki Napoleona, określonej na rok 1792. Gracz kształtować może losy jednego z ówczesnych mocarstw, w tym Polski (tak jest!), Rosji, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Turcji i Anglii. Musi doprowadzić je do statusu supermocarstwa, to jest największej światowej potęgi. Brzmi to niezwykle atrakcyjnie, jednak zabawa nie jest niestety najprostsza. Gra spodoba się bowiem tylko i wyłącznie cierpliwym strategom, którzy nie oczekują fajerwerków graficznych, a realistycznych wydarzeń, dziesiątków tajemniczych wykresów i statystyk, wreszcie solidnej porcji myślenia na najwyższym poziomie. To oczywiście nie jest wada, a ostrzeżenie – jeśli kochasz platformówki, a zwykły „Monopol” wywołuje u ciebie ból głowy, to powinieneś trzymać się od UE z daleka. Jej największą zaletą jest bowiem BOGACTWO zawartości.
Zacznijmy od grafiki. Ta jest dwuwymiarowa. Kolorowe mapy, sztywne, acz ciekawe wizualnie jednostki, zakręcone wykresy i tabele nie wyglądają może najlepiej, jednak z pewnością spełniają swe zadania – informują gracza o tym, co się dzieje w jego państwie. Również i dźwięk nie zalicza się do rewelacji. Odgłosy dobiegające z głośników można uznać co najwyżej za przeciętne. Co więc jest takiego w EU, że warto się jej dokładniej przyjrzeć?
Ano – same zasady gry. Już możliwość pokierowania losami kilku wielkich mocarstw w realiach historycznych budzi uznanie. A do tego dochodzi przecież cała strefa zarządcza. Z terytoriów, którymi się włada, należy ściągać podatki i mądrze je inwestować. Sam rozwój państwa, zwiększony pobór do wojska, armia zaciężna, wynalazki, porty, manufaktury, zamki, fortece, silnie chronione miasta tworzą świat zbliżony do prawdziwego. Gracz może nawet obsadzać poszczególne stanowiska, tworzyć szlaki kupieckie i likwidować bunty poddanych oraz osiedla dezerterów! Nie brakuje też opcji związanych z epoką kolonizacji, a więc wypraw w morze w poszukiwaniu szczęścia i pieniędzy.
Podejrzewam, że już powyższa wyliczanka daje dowód obszerności EU, jednak… to zaledwie część rzeczy, jakie miały miejsce w rzeczywistości, a zatem jakie znajdą się w grze. Wszak opisany okres to także czas rozwoju nowych ruchów religijnych. Dominujące chrześcijaństwo pod wpływem „oświeconych” ewoluowało i ulegało krytyce, a wreszcie rozbiciu. Pojawili się luteranie, anglikanie i kalwini, działali prawosławni i poganie, z Azji nacierał islam. Cały ten melanż ludzi różnych wiar i wyznań powodował chaos, budził nietolerancję, a co za tym idzie, krwawe starcia i wojny. Zawierano więc sojusze rodowe pomiędzy poszczególnymi monarchami, podpisywano porozumienia, pokoje, po czym lekką ręką łamano je, wreszcie wyprawiano się z wojskiem na sąsiadów. Dyplomacja była więc zabawą salonową, w którą grano cierpliwie i z użyciem wszelkich dostępnych środków. Miała olbrzymie znaczenie! I dlatego właśnie będzie dokładnie odwzorowana w EU. Mało?
Były też i bitwy. Wszak gra jest strategią! Królowie za ciężko zarobione na poddanych pieniądze wystawiali potężne armie różnych rodzajów (piechota, konnica, wilki morskie), które następnie pchali na rzeź. Żołnierze domagali się żołdu, posiadali własne morale, niszczyli wszystko to, co napotkali podczas przemarszu, nieraz dezerterowali, ale podczas bitwy czy oblężenia potrafili zachować się mężnie i zginąć dla swojego władcy…
„Europa Universalis” jest kopalnią wiedzy na temat historii. Zaoferuje nie tylko autentyczne mapy i ponad 150 historycznych wydarzeń i misji, ale i wiernie opisze realia rządzenia państwem sprzed kilku wieków. Olbrzymia liczba 700 prowincji, zadania przygotowane specjalnie na polski rynek, wreszcie możliwość zabawy ze znajomymi po Sieci to również cechy nie do pogardzenia. Jednak o tym, jak „Europa Universalis” wygląda w rzeczywistości i jak daleko jej do królowej gatunku, czyli „Civilization”, przeczytasz już niedługo. Kto wie, może i zachęcony recenzją kupisz grę?